Komentarze (0)
Sytuacja jest beznadziejna. Niedziela bez maleństwa myslałam że bedzie spędzona we dwoje. Z miłych okolicznościach ale jak zwykle nic z tego. Mój Ł miał focha o nic, jak zawsze zresztą. Nawet na spacer ze mną nie poszedł. A miał byc taki fajny wyjazd rowerkami. Wczoraj też chodził cały dzień obrażony i nikt nie wie na co. Masakra normalnie brak mi słów i nie raz juz nerwów. Mam ochotę go nie raz już spakować i zakończyć wszystko. Powiedziała wczoraj mu o tym, że jeśli sytuacja się nie skończy, to są to ostatnie dni razem. Jeśli mam ciągle słuchać że to jest dla niego "obóz przetrwania", to naprawdę nie mam na to ochoty, są to ostatnie rzeczy, które chcę usłyszeć. Mały D ciągle marudny, dodatkowo cały wysypany, prawdopodobnie od antybiotyku. Może będzie jutro lepiej. Teraz już śpi smacznie.
Czuję się jak powietrze przy moim narzeczonym, czyli calkiem beznadziejnie. Zadnej kobiecie tego nie Zyczę i takiej sytuacji również. A tym bardziej niech żaden rodzic nie chce takie sytuacji dla swojej pociechy. Bo sutuacja jest ciężka, no i mimo że dziecko małe, wszystko się na im odbija.